niedziela, 4 czerwca 2017

"Nonsens pełen sensu"

Czyli rzecz o Alicji będzie dziś. Alicji, którą uwielbiam - Lewisa Carrolla, a właściwie Charlesa Lutwidge'a Dodgsona. 
    A to przede wszystkim ze względu na niebotyczną wręcz wyobraźnię autora oraz obłędne kontaminacje wyrazów - walizek użytych w piosenkach i wypowiedziach postaci tej fantastycznej opowieści.
    Wyrazy - walizki to znak "najrzadszego z darów: perfekcyjnie zrównoważonego umysłu". Stąd tytuł dzisiejszego wpisu (zaczerpnięty od Ewy Rajewskiej). Bo choć Alicję w Krainie Czarów zaliczono do klasyki purnonsensu, to, zdaniem wielu, w tym i moim, taka klasyfikacja jest błędem. Dla mnie Alicja jest baśniową, oniryczną opowieścią o perfekcyjnej wręcz logice, co nie dziwi ze względu na fakt, że jej autor był przecież matematykiem. To jedynie zbyt pobieżne, mało wnikliwe czytanie może prowadzić na manowce. Podobnie karkołomne próby przekładu filologicznego strofy poezji staroangielskiej (Jabberwocky - Throughthe Looking-Glass and What Alice Found There), którą tłumaczy Alicji Humpty Dumpty, niejednego już na takie manowce zaprowadziły :-)
    W moim posiadaniu są cztery zaledwie przekłady tej cudownej książki. Przyszedł wreszcie czas na pokazanie wyhaftowanej do nich zakładki. Pozwólcie, że pokażę ją w towarzystwie różnych pięknych ilustracji Johna Tenniela, Roberta Ingpena i Fran Parreno. 
    Przy dźwiękach muzyki zapraszam więc tam...w głąb króliczej nory... na "szaloną herbatkę" :-)



























Poszukuję też wydania z ilustracjami Arthura Rackhama, ale niestety, nakład jedynego dostępnego w Polsce wydania z tym ilustratorem jest już wyczerpany :-( Gdyby ktoś miał i chciał odstąpić, to wiecie, kto pragnie ;-)



A teraz czas na obiecaną herbatkę :-)






Dziękuję za Waszą obecność u mnie :-)
Pozdrawiam cieplutko, choć za oknem burza i deszcz...
Lubię wiosenne burze i ten zapach zieleni po deszczu...
Do znów!
Wasza Chranna