sobota, 31 maja 2014

Głaskanie na kolanie

Bo jak coś wyprodukuję igłą czy szydełkiem (ale szydełkiem zwłaszcza), to muszę potem wygłaskać na kolanie :))) Żeby się uleżało, żeby nadać kształt, żeby zaakceptować i się nacieszyć :) Też tak macie?
Dziś wygłaskałam na kolanie pierwszy kwiatuszek afrykański :)
Uprzedzam ewentualne pytania: tak, to różowiutkie tło, to moje osobiste kolano, A ściślej udo :)))



Ponieważ raczej nie drutuję, a szydełka nigdy nie wykorzystywałam do produkcji pledów, poduszek czy odzieży (nie licząc szalików), zasoby włóczkowe u mnie baaardzo skromniutkie  : ( Brak nawet podstawowych kolorów, a co dopiero mówić o odcieniach i różnych grubościach! Ale z tego, co mam, powstały już kolejne kwiatuszki...





Na razie nie zdradzam, co planuję z nich poskładać, bo a nuż wyjdzie z tego jakaś chała i nie będzie się nadawało do pokazania... Coś tam sobie domówiłam w jednej z pasmanterii i czekam na dostawę, ale wciąż brakuje mi pomarańczowego koloru. To akryl YarnArt etamin. Czy ma ktoś może pomarańczowy moteczek do odstąpienia?
A tu, w związku z ostatnim postem w Galeryjce za miastem, mała wprawka szydełkowa: pajączek z trzech słupków :)



Z kordonkami u mnie to, jak to godajom u nos, "cołkiem inna inkszość"
Szuflady pełne:



I skrzynie pełne:



A jak kilka razy przerzucę motki w poszukiwaniu tego, którego właśnie potrzebuję, to po jakimś czasie robi się taki mętlik:



No i siedzę wtedy, cierpliwie odplątując ten galimatias i na powrót przywracając ład. Macie jakiś pomysł na to, żeby nitki się ze sobą tak nie kłóciły?
Aaaa... byłabym zapomniała...
Przybyły kolejne różyczki :))) Chciałyście, to macie:













Razem powstało ich zdaje się 21 par. I więcej na razie nie będzie, bo zabrakło mi bigli, a poza tym, ile można! Ale, jako się rzekło: NA RAZIE, bo jeszcze czekają dwa zamówienia ;)))
Miłego weekendu! Może wreszcie słonko będzie dla nas łaskawsze? 

poniedziałek, 26 maja 2014

Różane szaleństwa w związku z nitką

Witam wszystkich, a dziś wyjątkowo gorąco Mamy,  w tym szczególnym dla Nas dniu! Zarówno szczęśliwe, jak i być może niewdzięcznie zaniedbywane przez swoje dzieci. Chciałabym, by wśród Nas były tylko te szczęśliwe i wierzę, że tak właśnie jest :)
Miniony weekend upłynął mi z czółenkami w rękach, bo jak zwykle latem plotłam... plotłam... i plotłam... co?
No jak to co?


Różyczki :)))) Naplotłam dziewięć par. 
Do sześciu z nich dorobię jeszcze cztery i cała dycha poleci szybciutko w świat. Na razie są:
zielone



żółte



szare



makowe



fioletowe 
(mój aparat nie rozpoznaje koloru fioletowego wiernie, choć próbowałam na różnych tłach i przy różnym świetle. Należałoby tu dodać kropelkę czerwieni, żeby było jak trzeba)



niebiesko - miętowe



I jeszcze trzy pary, które uplotłam dla siebie. 
Pierwsze, bo cudnie pasują do moich rudych włosów i do bieli, w której latem najlepiej się czuję :)





Drugie świetne do kolacji przy świecach - błyszczą zniewalająco, choć zdjęcie tego blasku niestety nie oddaje...
I na wszelkie wieczorowe wyjścia:



Trzecie w pudrowym różu, bo kocham ten kolor i zawsze chciałam mieć taki dodatek "biżuteryjny" :)



Wszystkie razem:



A to jeszcze nie koniec, bo na swoją kolej czeka już siedem następnych kłębuszków: 



Chętnie wróciłabym do swoich ukochanych haftów, ale dopóki mam dla kogo, będę plotła dalej ;)
Więcej zdjęć różyczek jednak nie będzie. Już i tak podejrzewam, że macie serdecznie dość :))) 
A ta różyczka dziko rosnąca na krzewie pod moim blokiem - dla Was, wszystkie kochane MAMUSIE!



Wspaniałego, pełnego miłych niespodzianek dnia!
My z Córką zamierzamy spędzić dzisiejsze popołudnie i wieczór w uroczej leśniczówce Parku Repeckiego w Dolinie Dramy :)
Pozostająca w ścisłym związku z nitką Chranna :)

piątek, 23 maja 2014

Red is the Rose

Pukam do Was radośnie w piątkowe południe :)
I na wstępie dziękuję za przychylne komentarze dla mojego odrealnionego ptaszyska lawendowego :) Wiem, że wzorki Acufactum nie wszystkim się podobają, bo są toporne i mają mało kreseczek lub nie mają ich wcale. Ale ja właśnie za to je kocham :)
Dziś "godzina pąsowej róży", czyli szybkie kolczyki na zamówienie koleżanki. W cudownej czerwieni! Ten kolor nitki mną zawładnął i niepodzielnie rządzi u mnie od dawna:










Red is the Rose


A tak na marginesie... kto pamięta z dzieciństwa cudownie zabawną książkę "Godzina pąsowej róży" Marii Kruger? W czarownym klimacie fin de siecle, ze wspaniałymi ilustracjami Bożeny Truchanowskiej... Tak bliska sercu była mi wtedy umiarkowanie zbuntowana, czternastoletnia Anda! Z dwóją z algebry, miłością do pływania i niechęcią do (tu cytaty zachowane w pamięci) "niebieskich sukien i różowych rękawiczek", czyli "cukierkowej ohydy" :D
Nadal stoi u mnie na półce wydanie ISKIER z 1962 roku. 
Rzeczywistość wokół nas była wtedy mniej kolorowa, ale za to chyba  w duszach barwniej było... Wydawcy nie wabili konsumentów kredowym papierem i  nie rozpieszczali mnóstwem kolorowych ilustracji, a jednak więcej się czytało niż dziś... 



Sesja zdjęciowa tak mnie wciągnęła, że zapomniałam o śniadaniu. Ale mój żołądek pamięta, więc biegnę do kuchni :D
Wspaniałego, słonecznego wypoczynku po całym, pracowitym tygodniu :)



czwartek, 22 maja 2014

Już pachnie w szafie :)

Dzień dobry :)
Bardzo dobry! I bardzo słoneczny :)
A mój woreczek już gotowy i pachnie w szafie nieziemsko :)
Miałam poczekać i pokazać razem z innymi, które mam w planach, ale te następne odwloką się bardzo, bo jak pisałam, muszę już za szydełko chwytać i dość długo przyjdzie mi nim machać.
Zatem odsłona ostateczna skromniutkiego woreczka z lawendą :)










A tak pachnie w szafie:



No to teraz zasłużony obiadek :)
Pa pa

środa, 21 maja 2014

Obrastamy w lawendowe piórka...

Jak chcecie skomplikować sobie życie jeszcze bardziej, chwyćcie za jakiś wzorek Acufactum :)))
Nie dość, że zobaczycie tabele z nićmi nie do zdobycia na polskim rynku, to jeszcze się okaże, że spora część numerków nie posiada żadnych odpowiedników. A jak i z tym się uporacie, dobierając nici wg uznania, to czekają Was różne krzyżykowe dziwolągi, a czasem i spora liczba knocików, które trzeba rozmieszczać "na czuja", bo ja przynajmniej nie potrafię rozeznać, gdzie czubek igły wbić, taki ich gąszcz. 
Ale cóż, kiedy ja uwielbiam hafty Acufactum za ich prostotę i odrealnienie motywów. Jest to niewątpliwie ciekawa alternatywa i odejście od haftów z "kreską".
Więc się uparłam. Na ptaka, co obrósł w piórka. Lawendowe piórka :) Usiadłam do niego wczoraj, co by mój nowy, biały len wypróbować. Polski, w sklepie miejscowym zakupiony. Myślałam, że w mig skończę ptaszka, ale okazało się, że jednej muliny mi brakuje i musiałam pognać dziś rano do pasmanterii.
Wszelako już jest. Teraz tylko przeszyć jakoś ciekawie od góry, zszyć boki i będzie nowy woreczek na susz :) Len gęsto tkany, zwarty, susz lawendowy dobrze będzie w takim woreczku zabezpieczony. Pokażę go razem z innymi, które mam jeszcze w planach.








Zdecydowanie bardziej podobałoby mi się tylko jedno serduszko - po prawej stronie. Ale musiałam zapełnić przestrzeń, bo jakoś tak łyso było pod ogonem ;)
Właściwie plany były całkiem inne, bo bardzo mi się chciało konwalii, maków, niezapominajek, mleczy i kaczeńców, ale wyszło jak zwykle. Czyli plany wzięły w łeb. Tym bardziej, że zostałam znów poproszona o ptaszkową zazdrostkę szydełkową i kolczyki - różyczki frywolitkowe... Nic to. Mus to mus i do roboty trzeba się brać... 
Życzę Wam więc miłego, cudownie pachnącego majem i z ptasimi trelami w tle wieczoru. Mnie upłynie on z czółenkami w ręku i przy dobrej muzie ;)
No to do miłego zaś!

sobota, 17 maja 2014

Ważna zapowiedź!

Długo nosiłam się z zamiarem zmiany tytułu mojego blogu. Szukałam, dopasowywałam, dywagowałam na temat pomysłów, jakie rodziły się w mojej głowie i decyzja zapadła. Nowy, nieco przewrotny i dwuznaczny, a myślę, że nawet zabawny tytuł będzie brzmiał:

w związku... z Nitką

Tytuł spójny z prezentowanymi tu treściami, bo, jak Wam przecież wiadomo, nasz związek z nitką jest... n i e r o z e r w a l n y :D 
Ale będzie też moim małym, niewinnym żarcikiem. Na jaki temat? Na temat spowiadania się w różnych portalach społecznościowych z tego, "z kim jesteś w związku". Zawsze mnie to dziwiło i dziwić nie przestanie, że ludzie z jednej strony grzmią o prywatności, intymności, bronią jej, a z drugiej - rozpowszechniają tę i inne, często bardzo osobiste, informacje. Zwłaszcza w przypadku "związków" krótkotrwałych ;) 
Tytuł zmienię na winiecie za tydzień, tymczasem ogłaszam, by wszem i wobec uczynić wiadomym i by nie było zaskoczenia. Gdy więc pojawi się Wam na pasku bocznym blog o takim tytule, to będę ja :) Nie usuwajcie, lecz pochylcie się z życzliwością, proszę :)


Nie zapomnij o mnie...



A dziś - to znaczy w niedzielę - słońce zalało mój pokoik warsztatowy :) Po kilku deszczowych dniach to bardzo miła odmiana :) Nad szafką, na zdjęciu moja świętej pamięci Mamusia... Niedługo będą w niebie razem z Matką Maryją i wszystkimi pozostałymi wspaniałymi Mamusiami obchodzić radośnie swoje święto :)




Dziękując serdecznie za tyle wspaniałych słów w komentarzach pod tym postem, dobrego nowego tygodnia Wam życzę.
Wasza Chranna

piątek, 16 maja 2014

Początek haftu xxx jedną nitką

Tak, jak obiecywałam, pokazuję, jak rozpoczynam haft xxx jedną nitką. Nie jest to żadna rewolucja i pewnie wiele z Was tak robi, aczkolwiek w różnych poradnikach spotkałam się z zaleceniem wkłuwania igły od spodu i podtrzymywania jej palcem aż do momentu "zahaftowania " krzyżykami.
Ja natomiast wkłuwam igłę nie od spodu tkaniny, lecz z góry, po jej prawej stronie i tak, by pod spodem przebiegała skośnie. Zostawiam kawalątek nitki, jak na zdjęciu po prawej stronie:



Następnie, nie martwiąc się o spód i niczego nie przytrzymując palcem, haftuję półkrzyżyki. Jeśli ktoś woli haftować od razu pełne krzyżyki, nic nie stoi na przeszkodzie. Po dwóch, trzech ściegach sprawdzam napięcie nitki pod spodem, ewentualnie lekko ją naciągając, jak na zdjęciu po prawej:



Robienie zdjęć prawej ręce lewą ręką, dość ciężkim sprzętem, z jednoczesną regulacją odległości i ostrości, to nader ciekawe ćwiczenie cielesne. Zaryzykowałabym nawet twierdzenie, że z pogranicza akrobatyki :)))


Gdy dojdę do "okienka", gdzie rozpoczynałam haft, obcinam nitkę przy samej tkaninie:


Nitka jest już zabezpieczona i wygląda od spodu jak na poniższym zdjęciu po lewej. A ja kontynuuję haft :


Dziś tym haftem są zarzucone ubiegłego lata truskawki :)



A Wy, czy też taką metodę stosujecie? 
Pozdrawiam deszczowo :) Pogoda w sam raz do robótek!