poniedziałek, 29 października 2012

Pokusa

Ostatnio królują u mnie krzyżyki. Kocham je. Ale bywa tak, że potrzebujemy jakiejś odmiany. Choć na chwilkę. Daleko nie ucieknę, bo pozostanę w temacie haftu - takiego, który kusi mnie pięknymi ściegami i, co tu dużo mówić, swoim wyjątkowym czarem. Ten haft to hardanger. Rok minął, odkąd wykonałam taką oto serwetę:


Wymiary: 37 x 54 cm
A tu detale - ściegi:



Jeszcze wcześniej zaś powstały cztery serduszka w klimacie świątecznym:





A co będzie w tym roku?
Zaglądajcie tu do mnie, proszę, a może już wkrótce coś się wyjaśni...
Bardzo, bardzo gorąco dziękuję za dobre słowa, których nie szczędzicie w komentarzach!
Buziaki!

czwartek, 25 października 2012

Przekombinowane...?

Brakujące muliny dotarły wczoraj i zaraz zabrałam się do wykończenia obrazka.
Teraz już wiadomo, dlaczego na zdjęciu zapowiadającym ten hafcik znalazły się liście i herbata ;)
Wrzucam na szybko (dla niecierpliwych) gotową jesienną panią. Jutro, przy dziennym świetle może uda mi się zrobić lepszą fotkę i inne, z kilkoma detalami, a wtedy uzupełnię wpis :)


Powiem szczerze, że gdy przystępowałam do pracy, nie wyobrażałam sobie, że kolory będą tak intensywne, ogniste. Myślę też, że projekt został trochę przekombinowany. No bo jak tu zrobić backstitche na drobnych krzyżykach haftowanych łączonymi nićmi (1 bawełniana + 1 metaliczna)?! Łatwo nie było i z efektu nie jestem do końca zadowolona. Pod gęsto nałożonymi backstitchami nitka metaliczna się prawie zgubiła. Może gdyby krzyżyki były większe, wzorki na liściach wyglądałyby kształtniej i wyraziściej.
Ale tak już musi zostać.





Dziękuję za wszystkie poprzednie komentarze i czekam na więcej :)))
Wszystkich serdecznie pozdrawiam :)

poniedziałek, 22 października 2012

Jest postęp

Krzyżyków w moim jesiennym hafciku przybyło, zatem od wczoraj jest postęp. Byłby większy, gdyby nie fakt, że w miejscowej pasmanterii nie było pięciu potrzebnych kolorów muliny DMC. Wszystko, co mogłam, zrobiłam i teraz czekam na dostawę z Haftixu. I powiem szczerze, że bardzo niecierpliwie, bo haftuje się fantastycznie, szybciutko. Nie ukrywam, że jestem ciekawa ostatecznego efektu ;)
Dziś wygląda to tak:


Ciekawość tym większa, że dysponuję wyłącznie schematem, bez zdjęcia gotowego haftu, więc niespodzianką są dla mnie kolory brakujących mulin. Te, które już spoczywają na kanwie, są, jak widać, bardzo nasycone. Dokładnie takie, jak korony drzew w ten cudny, jesienny czas :)
Pozdrawiam najcieplej, jak można i zmykam odpocząć troszkę od laptopa :)

niedziela, 21 października 2012

Nie potrafię dochować tajemnicy...

... w kwestii tak błahej, jak robótka, oczywiście. Bo w innych, ważnych, to jak kamień w studnię :)))
Mam tyle:


Gdybym poczekała z konturami, czy też backstitchami, jak kto woli, to dalej byłoby sekretnie. A tak - wszystko jasne. Albo... prawie wszystko, dla tych, co wzorku nie znają.
Ale wytrzymać nie mogłam, bo zalecono 14ct, a mnie zależy na mniejszym rozmiarze, więc wybrałam 18-kę i musiałam sprawdzić, jak to wyjdzie, czy się wszystko nie zaczerni ponad miarę. Haftuję na kanwie marmurkowej. Mam nadzieję, że widać to na zdjęciu. Ale już wiem, że wolałabym mieć ten motyw na lnie. ZDECYDOWANIE. Tyle że nie miałam lnu o takim splocie, żeby uzyskać obrazek na żądany wymiar. Bo musi się on zmieścić na konkretnej powierzchni...
Kto zna wzorek? A może już ktoś go haftował? Jestem bardzo ciekawa, jak wyszedł...
Dziękuję za wszystkie komentarze i wizyty. Wiecie, jak to cieszy!
Dziś kolejny, cudny dzień, więc zachęcam do spacerów :)))
Miłej niedzieli!

sobota, 20 października 2012

Idzie nowe... krzyżykowe...

Skończyłam reniferka. Rogate jeleniowate dało mi trochę w kość nitką metalizowaną. Wygląda tak sobie... Chyba spodziewałam się troszkę lepszego efektu. Wyobraźnia najwyraźniej mi szwankowała, kiedy zamawiałam ten zestaw. Ale najgorzej też nie jest. Zresztą, co ja tu będę dywagować, oceńcie sami:


Na wyhaftowanie czekają jeszcze dwa zestawy z tej serii:


Ale na razie... 
"Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem
Nawet nie wiem
Jak tam sprawy za lasem
(...)
Nic nie mam
Tylko z daszkiem zamyślony kaszkiet..."
A przede wszystkim nie mam połowy mulinek potrzebnych do następnego przedsięwzięcia, które mi od wczoraj po głowie się tłucze.
Czy ktoś zgadnie, co to będzie? Ciekawe, komu uda się najwięcej wydedukować z podpowiedzi...


No to pędzę do pasmanterii po resztę nitek :)

piątek, 19 października 2012

Złotem i purpurą strojna...

... nasza polska jesień... Zanurzam się w niej  bez pamięci, kiedy spaceruję po liściastym kobiercu rzuconym przez wiatr na alejki repeckiego parku.






A kiedy zadzieram głowę, patrząc na korony drzew, to po prostu... ach... Święto..! Katharsis..! A przede wszystkim podziw dla artyzmu Stwórcy!!!






Nie wracam nigdy z takiej włóczęgi po parku z pustymi rękami, lecz taszczę do domu całą masę niepowtarzalnych, jedynych w swoim rodzaju, sezonowych skarbów natury:


Takie spacery, to oczywiście inspiracja i impuls do tworzenia. W rezultacie powstał więc kolejny naszyjnik w technice frywolitki, z wykorzystaniem szklanych paciorków:


Po głowie chodzą mi jeszcze inne wariacje na temat jesieni, ale na razie cicho... sza...
Witam serdecznie nowych Obserwatorów. Cieszę się ogromnie, że komuś coś się u mnie podoba :)
Wspaniałych wrażeń ze spacerów jesiennych, Kochani!

środa, 17 października 2012

Zanim zabrzmią dzwonki sań...

...pora pomyśleć o karteczkach dla bliskich i znajomych. Przygotowywanie ich sprawia mi ogromną przyjemność. A oto pierwsza tego roku:


Guziczki - serduszka powstały z modeliny specjalnie na użytek tego motywu :)
Niby maleństwo, a trochę czasu zajęło, głównie z powodu sporej ilości nici metalizowanej, która, jak wiadomo, do najprzyjemniejszych nie należy... Kolejne zdjęcia co prawda pozostawiają wiele do życzenia w kwestii ostrości, ale metaliczny połysk nici jest chyba na nich widoczny...






A kolejny hafcik do oprawy w trakcie zmagań z materią. Na razie wygląda tak:


I tu, podobnie jak wyżej, lekko nie będzie, bo metalu nie mniej :(
Pokazałam, co miałam do pokazania i biegnę chwycić za igiełkę, żeby reniferowi przyprawić rogi.
Dobrze, że tylko reniferowi ;)))
Pozdrawiam najserdeczniej wszystkich moich miłych Gości :)))
Trzymajcie się ciepło!

poniedziałek, 8 października 2012

Kłopot z dynią

Jaki kłopot? Ano taki, że obiektyw mojego aparatu jej zdecydowanie nie polubił :(
Koniec. Kropka. A skoro nie może być lepiej, musi być, jak jest.
Aż wstyd się przyznać, ale to pierwszy igielnik w moim wykonaniu. I nawet mi się podoba. Mam zamiar wyhaftować jeszcze jeden tym samym wzorem, tyle że na czarnej kanwie 14ct, tym razem dla siebie :)


A czy ktoś pamięta tę dziecięcą wyliczankę, której bohaterką jest właśnie dynia?
Przez tropiki przez pustynie
toczył zając wielką dynię
toczył toczył dynię w dół
pękła dynia mu na pół
pestki z niej się wysypały
więc je zbierał przez dzień cały: raz, dwa, trzy...
ile pestek zbierzesz ty?


W naszych skomercjalizowanych czasach wyszczerzona w koszmarnym uśmiechu dynia ze świeczką w swej wydrążonej czeluści jest symbolem halloweenowej "zabawy", dawniej zaś kojarzona była z potępionymi duszami. Ale dynia to nie tylko mroczny symbol - to przede wszystkim bardzo smaczne i odżywcze warzywo owocujące jesienią, niezwykle dekoracyjne, jeśli go nożem nie bebeszyć, nie okaleczać i nie szpecić. I tak właśnie traktujcie, proszę, ten igielniczek przeze mnie wyhaftowany :) Po cichutku liczę na to, że może komuś umili szycie w długie, jesienne wieczory...?

Podobno najbliższe dni mają być pochmurne i deszczowe. Gdyby jednak prognozy się nie sprawdziły, czego  i Wam, i sobie życzę, spacerujcie, podziwiajcie liściaste kobierce, zbierajcie smakowite grzyby na duszonki, marynaty i suszki.
Nooo, może niekoniecznie takie, jak ten przystojniak ;)


Pa pa

piątek, 5 października 2012

Minął rok...

... zanim wreszcie mój haft, który pokazywałam tutaj, doczekał się oprawy w postaci poduszki. Nie jest ona, niestety, moim dziełem, ale postanowiłam, że wkrótce się odważę i wreszcie zbratam się z maszyną na tyle, by i moje szyjątka nadawały się do pokazania. Ponieważ jednak poducha jest prezentem dla mojej Przyjaciółki, tym razem postanowiłam nie ryzykować i oddać swój haft w godniejsze ręce. Efekt jest taki oto:


Myślę, że dobrze wpasowała się w jesienny klimat...?
Pozdrawiam serdecznie wszystkich tu zaglądających i pozostawiających miłych słówek kilka :)

czwartek, 4 października 2012

Krzyżyki... krzyżyki... krzyżyki...

Pokazany w poprzednim poście koszyczek wiśni nie dawał mi spokoju. No bo jak projektant coś wymyślił, a ja zdecydowałam się wykonać to coś wg jego projektu, to lubię trzymać się oryginału. Spokoju nie dawałaby mi myśl, że pewnie oryginalny haft wygląda ciekawiej niż moje, błędne zresztą, odczytanie koloru. I co? Sprułam, co trzeba było spruć, poprawiłam i... chyba dobrze zrobiłam, bo bardziej mi się teraz podoba.  A potem poszłam za ciosem i machnęłam kolejny, piąty obrazek :)  Razem wygląda to tak:



Przybyło też troszkę krzyżyków na ikonie. Niewiele, ale jednak!


A dziś rano wyjęłam z szuflady baaardzo stary, polski len, chyba sprzed trzydziestu lat :) Mam zamiar popełnić na nim pewien jesienny drobiażdżek ;)


No to do dzieła!
Miłych jesiennych spacerów, i dużo twórczego zapału, moi Mili :)))

wtorek, 2 października 2012

Obfitość wiśniobrania...

... moim zdaniem imponująca :)
Podoba mi się ten kosz pełen dojrzałych owoców. Ech... wspomnienie lata...


Haftowało się bardzo przyjemnie i szybko. Chyba jednak źle odczytałam kolor backstitchy, bo coś mi się zdaje, że powinien to być numer 3857 zamiast 3768. I nie wykluczone, że będę pruć, bo nie lubię, gdy coś jest nie tak, jak być powinno... Ale póki co poniżej kilka zbliżeń:






Są już cztery obrazki w wiśniowym SAL-u. Przyznam, że nie mogę już doczekać się całości w oprawie ;) Ale póki co, trzeba cieszyć się z tego, co jest...
Dobrego dnia, Kochani!