piątek, 29 czerwca 2012

Skrzydlaty gość w wiśniowym sadzie...

...przysiadł na gałązce. Najwyraźniej ma ochotę na poczęstunek ten nasz mały amator wisienek :)
Cieszę się, że zdążyłam z drugim SAL-owym obrazkiem przed końcem miesiąca ;)


A tak wyglądają razem dwie części z sześciu...
...w słońcu


w cieniu...


i w zbliżeniu :)))




Bez żadnej blagi stwierdzam, że haftuje mi się rewelacyjnie! Żadnej najmniejszej pomyłki, żadnego prucia. Znacie to przemiłe uczucie, gdy wszystko idealnie się zgadza, prawda? Jedyna rozterka taka, czy dobrze zinterpretowałam kolory, jakimi zaznaczono kontury, bo są one tak do siebie zbliżone, że dylemat miałam prawdziwy. Zwłaszcza, że haftuję z ekranu laptopa, bo nie mam kolorowego tuszu w drukarce. Przy następnym obrazku spróbuję wydrukować schemat w jakimś punkcie usługowym i zobaczę, czy kolory będą wyraźniej się różnić.
Ale podoba mi się tak, jak jest, a to chyba najważniejsze.
Co do wyboru tkaniny mam pewne wątpliwości, czy słuszny. Nitki miejscami bardzo nierówne, co widać zwłaszcza na pierwszej fotce. Rozprasowuje się fatalnie nawet po spryskaniu ługą. Chyba nigdy więcej nie zdecyduję się na len tej firmy... Pociesza mnie tylko fakt, że kolor tkaniny idealnie mi tu pasuje.
Cieszy mnie, że pewnie już jutro przyjrzę się z bliska następnemu obrazkowi w tej SAL-owej zabawie :)
Za wszystkie Wasze odwiedziny i komentarze z serca dziękuję i twórczego weekendu życzę, a kto nie chce twórczego, to przyjemnie rozleniwionego, pełnego relaksu, choć podobno ma być jak w tropiku... :

środa, 20 czerwca 2012

Ekosystem łąki w wydaniu mikro

Upał!
Nic się nie chce...
Ręce lepią się od potu i nici po jakimś czasie stają się mokre.
Ale na prośbę Joli o ozdobienie łączki na TUSAL-owym słoiczku nie mogłam pozostać obojętna. Zwłaszcza, że spodobało mi się wyzwanie: nie większe niż paznokieć! Łąkowym ekosystemem Joli jestem zachwycona. To zaszczyt dla mnie, że i moje drobiazgi znajdą tam swoje miejsce :)
No więc wymyśliłam takie pełzające, wędrujące i... rozgadane... gigantyczne okazy fauny :D


No cóż, bezkompromisowa i szczera do bólu mrówka swoim obcesowym stwierdzeniem obraziła pozostałe towarzystwo i wszyscy rozeszli się każdy w swoją stronę...


  
To tyle, jeśli chodzi o zwierzaki. Ale co to byłaby za łąka bez flory?
No więc powstały jeszcze dwa fiołki leśne...



...i jedna niezapominajka.


Chciałam zrobić ich więcej, ale pomyślałam, że nie wypada tak panoszyć się na cudzym gruncie no i trzeba ustąpić pola innym, aby też mogli ubogacić swoim cudnym kwieciem tę łączkę ;)

A na koniec TIPS bardzo szczególny :D
- na dowód, że sprostałam wyzwaniu!



Zabawa była przednia. Ciekawa jestem, jak te drobiazgi wkomponują się w całość? Jolu, ucieszę się bardzo, jeśli i dla moich miniaturek frywolitkowych znajdzie się jakieś skromne miejsce u Ciebie :)

A nad czym teraz się biedzić będę, kiedy wieczorami upał zelżeje?
Ano nad listkami irlandzkimi ze złotych nici "koral". Pierwszy już za mną. Robiony metodą narzucania półsłupków na prowadzony wg własnego widzimisię  burdon, czyli podkład z kilku nitek. I sama nie wiem, która strona lewa, która prawa. I która ładniejsza:


Dziękuję najgoręcej za wszystkie dobre słowa pod poprzednim wpisem. Tak cieszy każda Wasza wizyta i pozostawiony ślad :)))
Radości z tworzenia życzę w ten cudny, magiczny czas zbliżającej się nocy świętojańskiej - pogańskiego wprawdzie, ale słowiańskiego (a nie celtyckiego, jak jakiś tam Halloween za przeproszeniem) obyczajnego "święta" ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości. Mamy i my, Słowianie, swoją mitologię, o której warto przecież pamiętać.
Jeśli kto chciałby więcej dowiedzieć się o sobótkowych zwyczajach i obrzędach, odsyłam na przykład tu

To zdjęcie nie jest moją własnością i pochodzi stąd
A kto dotąd nie znalazł swojego "kwiatu paproci", niechże mu się tym razem poszczęści... I niech nie zapomina podzielić się z innymi tym szczęściem :)
Hej, Kupało, Kupało!

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Wisienek ciąg dalszy

Na moim tamborku kolejny etap SAL-u wiśniowego :)
Tym razem haftujemy jedną niteczką muliny, nitka w nitkę :) Praca idzie powoli, bo oczy już nie takie, jak kiedyś, gdy się młodą było :))) Ale od czego lupa hafciarska? Tutaj bez niej ani rusz. Inaczej, rzecz jasna, nie dałabym rady...
Na razie, po dwóch dniach zmagań z materią efekt taki, jak widać:


Muszę jeszcze popracować nad tą małą wisienką, bo nie jestem z niej zadowolona. Ale dopieszczę igiełką i będzie dobrze ;)
Radosnych dni z robótkami, z przerwą na kibicowanie naszym - jutro!

piątek, 8 czerwca 2012

Niezbędnik kibica płci żeńskiej gotowy

Pewnie, że będę kibicować naszym w meczu Polska : Grecja! Przecież to reprezentacja naszego kraju ukochanego :))) I bez względu na wynik, już się cieszę na to piłkarskie widowisko. Wiem, wiem... Za dużo tego EURO w mediach. Jednak myślę, że mimo wszystko to chwila historyczna. Dlatego postanowiłam upamiętnić ten dzień wpisem na blogu. Chciałabym bardzo, żeby ta impreza o zasięgu europejskim i dużej randze przebiegła w atmosferze radosnej zabawy. Choć nie wszyscy mają powód do radości, a problemów mnóstwo, nierzadko dramatycznych i bolesnych. Tyle niezadowolenia, słusznego gniewu i rozgoryczenia w społeczeństwie. Ale tak bym chciała, żeby choć raz wszyscy malkontenci się po prostu uśmiechnęli i nie gadali o "rozliczaniu" i o tym, co się nie udało!
I dlatego na dzisiejszą inaugurację mistrzostw wyciągnęłam uplecione kiedyś z okazji Święta Flagi kolczyki w naszych barwach narodowych. Nic wymyślnego ani wystrzałowego; prościutkie, ale bardzo je lubię...
Niestety, kiedy powstały, zrobiłam fotkę tylko jednemu, a dziś pochmurno i zdjęcie wyszłoby brzydko. Lampy błyskowej nie znoszę, więc prezentuję tę starą fotkę i musicie uwierzyć na słowo, że są dwa i że od rana dyndają sobie w moich uszach :)))


A na dodatek postarałam się o "patriotyczne" ciasteczka, aby oglądanie meczu sobie umilić i pocieszyć się w razie niepomyślnego wyniku ;)


I baaardzo dużo herbaty malinowej przygotowałam :))))


Dziękuję z serca całego WSZYSTKIM kochanym moim Gościom za tak miłe komentarze pod ostatnim wpisem i witam najserdeczniej WSZYSTKICH obserwatorów, którzy do mnie ostatnio dołączyli :))) To niezmiernie cieszy i buduje, że ktoś chce tu wracać i podglądać, co nowego się dzieje u mnie:)
Biegnę na mecz!
Pa pa pa

Dopisek:
Po pierwszej połowie wygrywamy 1:0
:)))))))))))))))))))))))
Ostatecznie remisujemy 1:1
Zjedzone dwa ciastka ;)

wtorek, 5 czerwca 2012

Salonowiec

Witajcie w pochmurne, wtorkowe popołudnie. Dobrze, że pochmurne, dobrze, że pada. Wilgoć o tej porze roku zbawienna dla urodzaju plonów :)
Dla mnie to czas intensywniejszych, niz w pogodne dni, działań robótkowych. Ale cóż, u mnie wciąż kwiatuszki... kwiatuszki... kwiatuszki... i tylko kolor nici się zmienia.
Skoro nowych projektów brak, chwalić się można tym, co dawno, dawno temu. No, może nie tak dawno, bo w kwietniu ubiegłego roku.
Taki oto "salonowiec" spod szydełka się wymknął.


A czemu salonowiec? Bo leży sobie teraz w pięknym salonie pani Joanny i zdobi równie piękny, szklany, mlecznobiały blat stołu...


129 elementów wykonywanych oddzielnie i łączonych ze sobą składa się na cały bieżnik wielkości 105 x 55 cm. Do zaprojektowania bieżnika wykorzystałam 3 motywy.


Zapraszam do komentowania nie tylko miłośniczki i miłośników szydełka :)
A teraz zmykam, bo czółenko bursztynowym okiem groźnie na mnie łypie ;)